Marcin Chłodnicki, radny Lewicy w Radzie Miasta Kielce był gościem audycji Bez Demagogi. - Trudno mi było tolerować opowiadanie bzdur, a wręcz prób manipulowania opinią publiczną. Niebywałym jest jak można blokować „in vitro” mając samemu potomstwo i wiedząc, jak wiele par w Kielcach czeka na wsparcie tej formy leczenia - stwierdza radny.
- Mam też wiele zastrzeżeń do samego prowadzenia ostatniej sesji przez przewodniczącego. Głównie dlatego, że nie dopuścił do głosu Pawła Jańczyka reprezentanta obywatelskiej zbiórki podpisów, który przyniósł na sesję te 700 podpisów poparcia dla kieleckiej uchwały in vitro. Nie przyjął ich, odesłał do sekretariatu i nie udzielił głosu. Mało tego, podczas audycji przewodniczący mówił, że nie wie co to za podpisy, że nie mógł udzielić głosu, co jest kłamstwem lub brakiem znajomości podstawowych zapisów prawa. Mógł i mówi o tym § 38 punkt 3 Statutu Rady Miasta.
Gdzieś między słowami podczas audycji przewodniczący Suchański ironizuje, że nie znam projektu uchwały, którą rankiem ogłosił na Facebooku wspólnie z radnymi PiSu.
To przypomina mi te mityczne poprawki do uchwały „in vitro”. Wtedy też zgłaszał Facebookiem zamiast formalnie w trakcie, kiedy był o to proszony. No nie, to póki co nie jest tak, że każdy ma obowiązek śledzić fejsbuki przewodniczącego Suchańskiego. Radni z projektami zapoznają się się nie na Fecebooku tylko przez biuro i mają na to kilka dni, a nie kilka godzin.
To, żenujące, ze takie tezy padają z ust osoby funkcyjnej, która ma czuwać nad właściwym poinformowaniem radnych, a nie zaniżać standardy pracy podczas sesji i przygotowań do niej.